08.SUMO - Demon

5 months ago
14

Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty ósmy rok, 0:27
Zza okien, szpitala panował ciemny mrok,
Pora roku zima, Jasło niewielka mieścina,
Z komina ulatniał się odór jakby padlina,
Bardzo intensywnie, unosił się wokół szpitala, 0:39
Chciał to zgłosić ale, wciąż zajęta jest centrala,
Kwadrans po trzeciej, usłyszał głośny krok,
Przełożony przeżył, drastyczny szok,

Bajkowo umalowana sala dzieci w inkubatorze, 0:53
Delikatne niewinne, anioły w ludzkiej skórze,
Jeden dzieciak jednak, wyróżniał się czymś więcej,
On poczuł, się w szybkim czasie przy nim dużo nędzniej,

Lekarz, stojÄ…c nad dzieckiem ryknÄ…Å‚ Ty potworze, 1:05
Czuć było nieprzyjemną woń i arktyczne powietrze,
Nie wierzę, ratunku, niech mi ktoś pomoże,
Krzyczał, położnik przeczuwając że będzie gorzej,

Poczuł jakby mięśnie zamieniały się w skamieniałe, 1:17
Słyszał szczury w ścianach, myśli jak oszalałe,
Przechodziły, przez jego głowę, te złe i te dobre,
Nie wiedząc, czemu wszystko wydawało się chore,

Doznał, halucynacji w oknie ujrzał zmorę, 1:29
A krzyż, na ścianie przypominał zgniłą kobrę,
Próbował lecz bez skutku zatrzymać w mózgu burze,
Nie mógł się ruszyć jakby urok rzucony przez meduze,

Szkło pęka, panika, myśli gdzie pielęgniarki, 1:41
Z szyby inkubatora wyrastajÄ… olbrzymie macki,
Okiełzując, od stóp do głowy cały jego korpus,
Coś jakby, zaatakował go doktor oktopus,

Skamieniałe mięśnie plus macki ośmiornicy, 1:53
Głośno jęknął jakby ktoś, przerywał błonę u dziewicy,
Dieta cud bo schudł, o dwadzieścia kilogramy,
Plus to co z niego wypłynęło, czytaj organy,

osiemnasty luty, na zegarku trzecia trzydzieści trzy, 2:05
Budzi pielęgniarkę światło, bo coś żarówka iskrzy,
Myśląc że to zwykłe, zwarcie gdzieś na kablach,
Olała sprawę i poszła, poszwędać się po salach,

Dla niej, byłoby lepiej, jakby dalej poszła spać, 2:17
Jednak wpadła na pomysł, noworodki trzeba przebrać,
wchodząc, do położniczej sali, nie widziała nic szczególnego,
Jedynie zmięte ubranie, jej kochanka i przełożonego,

Sięgając po ciuchy, coś lekarce w głowie utkwiło, 2:29
Spoglądając na dziecko aż jej całą twarz wykrzywiło
Szybko pobladła, jakby zjarała kilo dopalaczy,
Ze złym skutkiem się to dla niej wszystko kończy,

Okrutnie otumaniona, słyszała szyderczy głos bachora, 2:41
Czuła, jak z każdą chwilą zanika w niej pokora,
Ostatnimi resztkami jeszcze racjonalnego umysłu,
Postanowiła udusić dziecko, cóż brak słów,

Zaplotła dwie dłonie, wokół szyji niemowlęcia, 2:53
Najgorsze z jej życiorysu przed oczami zdjęcia,
Puszczając bachora, szybko podbiegła do okna,
Chyba nie na ludzkie zdrowie, mózg wrażeń doznał,

Skacząc z trzeciego piętra, krzykła Bóg tak chciał, 3:05
Policja, umożyła śledzctwo nie znalazła ciał,
W rzeczywistości był to efekt samozapalenia,
Coś jakby Dynamo, na nich magię uprawiał,

Loading comments...