Życie bardzo towarzyskie cz. 1 - podcast

1 year ago
44

Życie bardzo towarzyskie cz. 1.

Bycie z ludźmi to nie to samo bycie wśród ludzi, ale tak czy inaczej - stare wzory budowanie towarzyskich relacji - powinny już przejść do historii. I nie - być modyfikowane, czy być bazą do wariacji na temat spotkań ze znajomymi, czy z przyjaciółmi - nie. Stare wzorce powinny zwinąć się w kłębek i zasnąć na dnie piwnicy. Opiwszy się przedtem porządnie , bo tu w zasadzie o picie i życie i bycie chodzi. I nie - nie neguję picia życia i bycia, ale uważam, że wypracowane przez naszą cywilizację sposoby - już nam nie służą. No, nie w 100%.

Dzisiaj rozmawiałam z moim tatą, próbując odtworzyć życie towarzyskie pokolenia urodzonego w okolicy 1940 roku. Jest to o tyle ważne, że ten model prowadzenia życia towarzyskiego tylko lekko został zmodyfikowany przez kolejne pokolenia i w zasadzie, że tak powiem — szkielet tego pomysłu wspólnego spędzania czasu w sposób dla uczestników miły i rozrywkowy — zasadniczo się nie zmienił. Jeszcze. Ale czas zmian rozmaitych teraz mamy, więc to jest apel,żeby sprawę towarzyskiej aktywności porządnie przemyśleć. Bo to, co było — nie ma sensu. Może wtedy miało, ale teraz - nie. Po pierwsze, w Polsce, a latach powojennych, a potem powiedzmy, w latach 80 tych 90 tych strasznie się piło. I to było wówczas OK.
A z perspektywy wsi: wszystkie święta to mięso na stole, wino, wódeczka. Każda załatwiona sprawa - wódeczka. I wiadomo, czasy cieżkie - więc mięso na sole. U mnie na wsi dużo się polowało, w pracy u taty każde imieniny-to przez 15 - poczęstuneczek. Legalnie. Bardzo długo to było ok, a jakiś kierowca odwoził cale towarzystwo potem po domach. Rozmawiało się o pracy. Pytałam. I może trochę… plotki, takie tam lokalne wieści. Żadna tam konspiracja. Wszystkie państwowe święta, pierwsze maje, czyny społeczne-kończyły się małą wódeczką. Bicie świniaka po sąsiedzku, inwetaryzacje - mnóstwo okazji. Nie wiem, skąd oni brali na to czas?:)
No dobrze, siadało się, w czasach kryzysu-jadło dużo, bo to było ważne i miłe i się piło. Obowiązkowo. I - to jest dość kluczowe — przez te liczne drobne i niedrobne okazje robiło się siatkę znajomości, dzięki którym załatwiało się różne życiowe sprawy. Trzeba pamiętać, że nie każdy miał telefon i jak się człowiek z człowiekiem nie spotkał, to niczego nie dogadał. A jak już się spotkał to ((na zdrowie etc…)
Pamiętam sylwestry domowe moich rodziców, słuchane zza zamkniętych drzwi, bo dzieciaki nie piły, wiadomo — było z tańcami (gitara w ruch, albo kaseciak), z gorzkimi żalami nad ranem (tu Okudżawa i Kaczmarski aktywował głębię tęsknot), z omawianiem przypadków życiowych. Szły eleganckie grzańce zimą takie na piwie i z koglem-moglem (ekskluzywnie), oraz grogi. I samogon, rzecz jasna. Ale to na co dzień, nie od takiego święta przecież.
I towarzystwo było raczej zgrane, stabilne w miarę, niezmienne
ale … ile można?
Aha — jeszcze ogniska!. Czasem kogoś się spotkał w sklepie (jednym z dwóch na tej wsi), i mówili, no wpadnij, a jak padli to ognisko się podpaliło, na wsi wtedy zawsze w miejscu ogniskowym rosła góra drewna czekając na odpowiedni moment-zatem było ognisko, znajdowała się kiełbasa, albo chleb na patyk i cebula. Wegetarian nie był, ale mięsa czasem brakowało. Choć rzadko, bo to wiejskie wspomnienie
Sumuję, w miejscach pracy wiele było towarzyskich spotkań, o których dziś powiemy: integracyjne, które wybuchało niejasko samoistnie, zwyczajowo i nie miały animatora — było sporo. Piło się.
Święta osobiste-musiały być świętowane, bo czasy ciężkie wymagały afirmacji jakiejś radości. Czy to było naprawdę, naprawdę radosne, czy to były naprawdę, naprawdę fajne czasy - nie jestem pewna. Tata wspomina młodość z sentymentem, wątrobę ma w nie najlepszym stanie, a świat przez to picie, i posiadówki przy zastawionych stołach chyba nie stał się fajniejszy, ale może ludzie mieli swoją pauzę od rzeczywistości
Nie chce oceniać
Chcę zapytać — jak teraz spędzamy czas razem. Towarzysko. Co robimy.
Czy rozmawiamy ze sobą…szczerze? Od środka. A jeśli tak — to w sumie o czym?
Czy rozwiązujemy wspólne jakieś fajne kwestie
Czy wychodząc ze spotkania, jest nam fajniej, lżej, radośniej? Czy czujemy się częścią swojego towarzyskiego kręgu? I czy to przynosi nam radość… hm?
Jak to z nami teraz jest?

A przecież życie towarzyskie – jak słusznie zauważył Władysław Łoziński – może być nie tylko źródłem podnioślejszych, żywszych, estetycznych wrażeń, ale również ogniskiem życia
umysłowego i jak mamy tego przykłady – może oddać ważne przysługi nawet życiu publicznemu, literaturze i sztuce. W. Łoziński, Salon i kobieta (Z estetyki i dziejów życia towarzyskiego)
, wyd. M. Treter, Lwów 1921, s. 28

…to mnie tak nurtuje, że do ewolucji życia towarzyskiego jeszcze wrócę. Z manifestem ;) Do usłyszenia;:)

A jeśli do życia towarzyskiego pasuje komuś czarna kawa, to taką można mnie poczęstować. https://buycoffee.to/dziennik.zmian

https://www.purple-planet.com/tracks/masquerade

Loading comments...